Kto inwestuje w dzieła sztuki warte kilkaset złotych? Dlaczego agenci ubezpieczeniowi niechętnie obsługują kolekcjonerów – a może to sami zbieracze nie wykazują zainteresowania kompleksową obsługą? Wreszcie – jakie znaczenie dla rozwoju rynku dzieł sztuki ma rzetelna edukacja kulturalna społeczeństwa i co w tej dziedzinie mogą zaoferować publiczne placówki kultury?
To tylko niektóre z zagadnień poruszanych podczas forum „Bankowość i Sztuka. Art Summit 2014”. 3 kwietnia w siedzibie Mercedes-Benz Polska spotkali się reprezentanci polskiej kultury i sztuki oraz sektora finansowego. Wydarzenie zorganizowane zostało przez redakcję Miesięcznika Finansowego „Bank” oraz Centrum Prawa Bankowego i Informacji.
„Chcemy zaprosić Państwa do wspólnej walki o to, aby rynek sztuki w Polsce był taki, jak rynki w krajach Europy zachodniej albo w Stanach Zjednoczonych. Chcemy, aby pieniądze na sztukę płynęły szerokim strumieniem, a sztuka w tej atmosferze rozkwitała i służyła naszemu dalszemu rozwojowi” – tymi słowami powitał zgromadzonych prowadzący konferencję, Jerzy Cichowicz.
Czy dzieła sztuki mają szansę na stałe dołączyć – również na polskim rynku – do takich instrumentów jak fundusze inwestycyjne, obligacje czy instrumenty pochodne? Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz podkreślił znaczenie inwestycji alternatywnych dla współczesnej gospodarki:
Wszyscy czujemy, że żyjemy w trochę dziwnych czasach – i chyba wszyscy wyczuwamy, ze niestabilność i duża zmienność na scenie gospodarczej będzie czymś naturalnym. Równocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że w ostatnich kilkunastu latach następuje wzrost zamożności jakiejś części naszego społeczeństwa. Jest więc rzeczą naturalną, że klienci banków – nasi obywatele szukają możliwości dywersyfikowania swoich aktywów, i chyba jest rzeczą naturalną, że pracownicy sektora bankowego, szczególnie tych wiodących banków, poszukują możliwości służenia doradztwem, dobrą informacją a czasami i ekspertyzą.
Jak i w co inwestować – o tym można było dowiedzieć się w trakcie pierwszej sesji. Ekspert rynku dóbr kultury, prof. dr hab. Krzysztof Borowski z Zakładu Bankowości Inwestycyjnej SGH w kilkunastu minutach streścił stan obecnego obrotu dziełami sztuki w Polsce.
Dlaczego w ogóle dzieła sztuki dodaje się do portfeli inwestycyjnych? Dlatego, że możemy przesunąć tak zwaną linię portfeli efektywnych dodając dzieła sztuki; przy tym samym ryzyku uzyskiwać wyższą stopę zwrotu – przypomniał reprezentant SGH.
Inwestycje dokonywane przez instytucje finansowe, w szczególności banki, stawiają je w szeregu najpotężniejszych kolekcjonerów na świecie – przykładowo, Deutsche Bank oraz UniCredit posiadają kolekcje ponad 60 tysięcy dzieł sztuki. Wbrew powszechnym przekonaniom odnośnie kosztów inwestycji w dzieła sztuki, na własny obraz pozwolić sobie mogą nie tylko krezusi. Oferowane na rynku dzieła sztuki podzielić można na trzy zasadnicze kategorie. Blue chipami w obrocie dóbr kultury będą dzieła mistrzów uznanych na całym świecie. Picasso, Monet, Renoir – to przykłady inwestycji nie tylko kosztownych, ale gwarantujących wysoką stopę zwrotu z dokonanej inwestycji. Do kategorii midcaps zaliczyć można dorobek twórców o zasięgu krajowym – na przykład Kossaka czy Chełmońskiego. I wreszcie najliczniejsza grupa – smallcaps. Tu znajdą się przede wszystkim obrazy czy rzeźby młodych, obiecujących artystów – dostępne na rynku w najbardziej okazyjnych cenach. Tu płótno można nabyć nawet za kilkaset złotych.
Co robić, kiedy potencjalnemu inwestorowi po prostu brak doświadczenia na nieprzewidywalnym przecież rynku? Rozwiązaniem dla zamożnych może być skorzystanie z art concierge. To swoisty all inclusive na rynku dóbr kultury:
Oprócz wyręczania w formalnościach jest to również monitorowanie oferty rynkowej, zarówno pod kątem wymagań estetycznych klienta, jak również wyszukiwania trudno dostępnych dzieł sztuki, który brakuje klientowi w kolekcji lub na których chciałby tę kolekcję opierać. To również pomoc w negocjacjach i reprezentowanie na aukcjach dzieł sztuki – tak rolę art concierge widzi Iwona Żelazna reprezentująca spółkę Noble Concierge.
Z kolei rektor Europejskiej Akademii Sztuk, prof. Antoni Fałat, przypomniał, że w niepewnych czasach inwestycje w sztukę nie stanowią stuprocentowego zabezpieczenia:
Gromadzenie dzieł sztuki czy gromadzenie złota ma tę zaletę, że chroni przed zakusami państwa na wypadek wojen. Są jednak innego rodzaju zakusy – w czasie wojen w przypadku Polski sąsiedzi grabili nasze zasoby.
Grabież dóbr kultury – również tych znajdujących się w zbiorach państwowych – to wyzwanie aktualne również i w czasach pokoju. Wystąpienie mł. insp. Katarzyny Czaplickiej z Zespołu do Zwalczania Przestępczości Kryminalnej Komendy Głównej Policji poświęcone było działaniom organów ścigania wymierzonym w czarny rynek dzieł sztuki. Zgodnie ze statystykami przestępstwa przeciwko dobrom kultury stanowią jedną z najmniej licznych kategorii – pośród przeszło 700 tysięcy przestępstw kryminalnych czyny wymierzone w ochronę zabytków stanowiły zaledwie kilka promili. Są to jednak występki dokonywane z reguły przez wyspecjalizowane grupy, a ukradzione obrazy czy rzeźby odnaleźć niezwykle trudno, zwłaszcza w przypadku ich przemytu za granicę. Stąd współpraca pomiędzy organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości różnych państw stanowi najlepszą barierę dla złodziei dzieł sztuki.
Monika Jędralska z Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów wskazała na osiągnięcia Instytutu w zakresie digitalizacji zbiorów. Niezbędne jest również odpowiednie upowszechnienie informacji o utraconych zabytkach – o czym wspominał Robert Pasieczny z NIMOZ.
Nie jest tak, że ten rynek jest standardowy. Przekłada się to zarówno na zawarcie umowy ubezpieczenia, jak i na proces likwidacji szkody – przedstawiciel Polskiej Izby Ubezpieczeń Rafał Mańkowski podsumował sytuacje na polskim rynku ubezpieczeń dzieł sztuki.
Aby rzetelnie wycenić jedną tylko rzeźbę czy obraz, potrzeba nieraz nawet kilku ekspertów. Sami kolekcjonerzy też nie ułatwiają zadania ubezpieczycielom – wielu z nich w ogóle nie posiada żadnej dokumentacji swych zbiorów, inni, kierowani fałszywą troską o bezpieczeństwo kolekcji, nie udostępniają firmom ubezpieczeniowym danych niezbędnych dla kalkulacji składki.
Pozostała część konferencji poświęcona była edukacji kulturalnej. Bez właściwego przygotowania i elementarnej wiedzy o sztuce trudno mówić o odpowiedzialnym inwestowaniu – tymczasem system powszechnej edukacji nie sprzyja upowszechnianiu tej wiedzy:
Z edukacją artystyczną i kształtowaniem gustów mamy styczność już od dzieciństwa. W szkole podstawowej każdy z nas miał lekcje muzyki i plastyki. Niestety, te lekcje bardzo często spychane są na margines, jako nic nie znaczące dodatki, wytyczne ministerstwa – powiedziała Julia Fałat z Europejskiej Akademii Sztuk.
W takiej sytuacji rolę edukatora muszą przejąć instytucje kultury, przede wszystkim muzea. W końcowej sesji przedstawiciele kilku polskich muzeów prezentowali swój dorobek w zakresie niekonwencjonalnych projektów edukacyjnych, skierowanych do najmłodszych widzów. Z kolei Radosław Gajda z Europejskiej Akademii Sztuk przypomniał, że architektura miejska może stanowić element organizujący układ przestrzenny aglomeracji.
Forum zakończyła debata z udziałem zaproszonych gości oraz uroczysty koktajl.
Karol Jerzy Mórawski